Wiadomo, że źródłem wszelkiego zła są homofobia, nacjonalizm, katolicyzm i parę drobniejszych wymysłów (niby)cywilizacji.
To do tej pory nie byliśmy świadomi, że przy sporcie to wszystko betka.
Rywalizacja sportowa. To jest hamulec rozwoju humanitarnego i intelektualnego współczesnej ludzkości.
Sport jest podstępnym wymysłem diabła, (choć jest oczywistym, że go nie ma) służącym permanentnemu wzbudzaniu w ludziach prymitywnego odruchu kreowania wroga, skutkującym eskalacji emocjonalnej niechęci aż do poziomu wrogości będącej kolebką chęci mordu i totalnej eksterminacji fizycznej wykreowanego przeciwnika.
Wiele lat temu Phil Zimbardo (mój znajomy, zresztą) udowodnił bezsprzecznie, że porządnym, niewinnym ludziom wystarczy wyznaczyć funkcję, innymi słowy, ustawić relacje: my – oni, a droga do holokaustu ułoży się sama.
Przymuszanie milionów dzieci już od przedszkola do permanentnej rywalizacji, zwłaszcza sportowej - to jest prawdziwe nieszczęście ludzkości. Wzbudzanie najprymitywniejszej emocjonalności w jej najnegatywniejszych postaciach jest niezauważoną, do tej pory, praprzyczyną wszelkich wojen, niechęci i dyskryminacji.
To jest praźródło nacjonalizmu, rasizmu i antysemityzmu!
Przecież to jest oczywiste!
Gdyby nie było rywalizacji sportowej, nie byłoby pielęgnacji poczucia przynależności narodowej, a więc nie byłoby nacjonalizmu i szowinizmu.
Gdyby zamienić wszechobecny styl kształtowania osobowości dzieci i młodzieży z konkurencyjnego na współpracujący, świat wyglądałby zupełnie inaczej!
Szkoci kochaliby Irlandczyków i odwrotnie, Polacy Koreańczyków i odwrotnie. Ale co ja mówię! Nie byłoby dawno żadnych narodowości. Zniknęłyby nacjonalizmy! Przecież po co komu pielęgnować poczucie przynależności do jakiegoś szczególnego narodu, skoro skutkiem tej pielęgnacji jest prześladowanie go przez dwa i pół tysiąca lat przez inne nacjonalizmy! Po co komu taki nacjonalizm?
Drodzy lewacy.
Pokazałem wam nową ścieżkę! Nowy, tym razem skuteczny, środek do zbudowania Nowego Wspaniałego Świata.
