Gaudi Gaudi
700
BLOG

Dla kogo mejnstrim? Dla kogo PO? Dla kogo uniwersytety?

Gaudi Gaudi Rozmaitości Obserwuj notkę 28

 

Skąd się biorą uczestnicy tzw. głównego nurtu? A dokładniej ta część mejnstrimu, która wykazuje się aktywnością w wyrażaniu sądów, w okazywaniu pogardy i potępienia dla obozu przeciwnego, np. niektórzy blogerzy, niektórzy artyści, lub naukowcy.
Nie chodzi mi o tych, którzy byli związani z poprzednim systemem jako aparatczycy partyjni lub administracyjni, lub byli w ZOMO, czy w SB, albo czerpią korzyści z układu z tym środowiskiem. Ich motywacja jest jasna i zajadłość zrozumiała.
Chodzi tylko o tych z pozoru ideologicznie związanych z „wartościami” mejnstrimowymi. Niby bezinteresownie.

Podejrzewam, że motorem napędowym ich postawy jest dążenie do sukcesu życiowego. A sukces życiowy upatrują w przyklejeniu się do „lepszego” środowiska. Do środowiska, które daje większą szansę na awans, lub mniejsze ryzyko niepowodzenia.
Myślę, że osoby te nie mają ambicji samodzielnego funkcjonowania i samodzielnego oceniania otaczającej rzeczywistości. Wolą polegać na ocenie oferowanej przez autorytety przypisane do środowiska, które jest wyraźnie górą. Samodzielnie to oni wymyślają argumenty potwierdzające słuszność wyboru tej drogi.

Inaczej mówiąc, to nie oni sami, a środowisko, do którego aspirują, decyduje o ich „poglądach”. To środowisko wymusza postawę. Skoro chce się funkcjonować w tym środowisku to zdarzają się sytuacje, w których rzeba się wyraźnie opowiedzieć po właściwej stronie i pokazać jednoznaczną deklarację woli przynależności do niego.

W mafii trzeba osobiście kogoś zamordować, mordując jednocześnie własne sumienie. W tym środowisku trzeba wystąpić przeciwko „wrogom” politycznym. A żeby tego dokonać trzeba nierzadko wystąpić przeciwko własnej inteligencji używając do tego własnej inteligencji.
Po takim akcie nie ma już innej drogi, nie ma powrotu do niewinności.

Stawiam tezę, że podstawowym źródłem, z którego zasila się mejnstrim są uniwersytety.

Dlaczego uniwesytety są wylęgarnią tego typu straceńców?
To chyba dość proste. Personel uniwersytecki to ludzie, którzy nigdy nie weszli w dojrzałe, dorosłe życie, bo całe swoje życie spędzili w szkole, wśród ludzi, którzy również nigdy nie zaznali prawdziwego życia, bo spędzili je w szkole ....
Jednocześnie pracownicy naukowi obdarzeni są w społeczeństwie autorytetem, wysokim zaufaniem i uznaniem, co wyraźnie pokazują badania pewnego mojego znajomego naukowca.

Dla studenta - którego autorytetem w zasięgu ręki jest któryś z pedagogów uniwersyteckich w stopniu naukowym, którzy jak wiemy nigdy przecież poza szkołę nosa nie wychynęli, a inteligencję posiadają niechybnie wysoką, bo w każdym środowisku trzeba się czymś wykazać żeby się wybić - właściwa postawa społeczno-polityczna jest dość jasno określona; jakiś rodzaj zaangażowania lewicowego lub lewackiego.

Ambitna panienka na socjologii ma małe szanse krytycznie ocenić postawę swojego mentora chodzącego w aureoli tytułów i dokonań naukowych. Wyjątki, które osobiście znam, potwierdzają regułę.

Powszechne uznanie wobec ludzi z tytułami naukowymi to jest fakt, mimo że nie zasługują na nie. Naprawdę mądrych ludzi wśród naukowców jest przecież mniej więcej tylu, ilu świetnych aktorów wśród naturszczyków. Przykładów głupawych profesorów mamy mnóstwo. I doktorów. Naukowcy to ludzie, którzy ugrzęźli w szkole, bo do niczego innego się nie nadają.

Swoją drogą życie naukowe to jest dopiero aberracja. Zdobywa się granty na projekty badawcze, których efekt nikomu nie jest potrzebny (jeśli nie liczyć punktów, dochodów finansowych i fajnej zabawy naukowców).
Nie jest nikomu potrzebny i nawet nie powinien z zasady! Narodowe Centrum Nauki dysponujące prawie miliardem złotych rocznie przeznacza je na finansowanie tzw. badań podstawowuch, które nie mają zastosowania praktycznego. I teraz uwaga! Jest to podstawowe kryterium przyznawania funduszy: Projekt nie może być przydatny w jakiejkolwiek praktyce! Podejrzenie, że projekt badawczy może się przydać np. w przemyśle, dyskwalifikuje go.
Coś takiego mogło powstać tylko w wyalienowanym, akademickim środowisku uniwersyteckim.

Pozyskuje się więc granty. Jeździ się po świecie wydając pieniążki z grantów na drogie hotele i egzotyczne żarcie. Pisze się artykuły językiem zrozumiałym tylko dla innych naukowców, którzy korzystają z tych prac do swoich grantów, żeby podeprzeć się przy swoich artykułach cytując je i ich autorów... i tak wzajemnie napędza się cały wielomiliardowy biznes naukowy. Tak funkcjonuje cały świat uniwersytecki.
90% działalności naukowej to stuprocentowa fikcja. Prawdziwe są tylko pieniądze, które ofiaruje im naród za pośrednictwem demokratycznie...
Jednocześnie ci naukowcy gardzą odszczepieńcami, którzy próbują zająć się czymś praktycznym, np. popularyzacją; pisanie językiem zrozumiałym deprecjonuje naukę! Albo demaskuje.

W tej atmosferze wykluwają się kolejne ambitne egzemplarze; dwudziestokilkuletni absolwenci stojący na twardym fundamencie światopoglądowym zbudowanym na uniwersytecie, ha ha ha... Fundament zbudowany przez ludzi, którzy bali się wejść w realne życie i zostali na uniwersytecie. Nie wiedzą jak świat wygląda, boją się go, ale wiedzą jak powinien wyglądać.

Jednym słowem, źródłem wszelkiego zła są uniwersytety.

Gaudi
O mnie Gaudi

Jestem absolutnie, perfekcyjnie, idealnie, stuprocentowo obiektywny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości